czwartek, 21 czerwca 2012

La dolce vita!











Niesamowicie dziwne, ale wytaplałabym się w słońcu.
Ekstremalnie mocno chcę kieckę w papryczki.
Tymczasem zastanawiam się czy wychodząc z domu brać parasol. Brać?

Jak tam Warszawa?


Warszawa jest mokra, a do tego bardzo zmienna. Prawdziwa kobieta! Wczoraj miała swoje apogeum i zaserwowała nam na deser wspaniałą burze. Leżelismy na łóżku przy zgaszonym świetle i oglądalismy niebo, które wyglądało jakby ktoś oblewał je mlekiem.
Zawsze traktowałam to miasto bardzo surowo i bezlitośnie. A w sumie zaczynam na dobre kochać Warszawę i się w niej odnajdywać.
W końcu nie jest odlewem z betonu, tylko ma swoj swojski zapaszek.
W każdym razie najwiekszym plusem jest to, że mieszkam z moją wspaniałą Miłością....


...i mam lepsze sny. Dzisiaj Z. uczył mnie pływać jachtem.

A co do pisania...
Mam za mało czasu na szukanie inspiracji.

P.




wtorek, 19 czerwca 2012

Hej Kochanie

Wybacz, ale wkradłam się na Twą payliste i znalazłam Dolce Dolodoce. Piękne i miłe. Gorąco mi się robi jak słysze te kawałki.
W takie dni mam ochotę założyc na szyje zielony sznurek z czyms ważnym, co mi przekazałeś.
Jakie to szczescie, że chcąc napisać na tym blogu, muszę się zalogować na mojego miłosnego maila.
A tymczasem chcę Cie zjeść.
<3